Zapewne ostatni taki ojciec…

Będzie to text bezczelny. Osobnika upominającego się. Takiego, którymu – może to dziwne wobec ewidentnego sukcesu przedsięwzięcia – smutno. Któremu smutno

Najpierw radość. Niepohamwana.To niewyobrażalna frajda, że na ekran telewizyjny, esencję medium o największej dziś nośności, trafił wczoraj, dzięki TVP Kultura, spektakl Kamienie w kieszeniach, komediodramat Irlandki Mary Jones w reżyserii Łukasza Witt-Michałowskiego. Przedstawienie firmowane obecnie przez prowadzoną przez niego w Centrum Kultury Scenę InVitro.

Teraz odnośnik do rzeczywistości równoległej. Niewiele chwil przed pokazem spektaklu w TVPK, na tenisowych kortach Rolanda Garrosa (wiadomo – Wielki Szlem) w Paryżu chłopak z Lubina, Łukasz Kubot, w wielkim stylu pokonał dwunastego zawodnika światowego rankingu Nicolasa Almagro. Tuż po meczu Łukasz (zbieżność imion lubinianina i lublinianina przypadkowa?) powiedział o swej rodzinie: – Nasze motto na życie zawsze brzmiało „dopóki walczysz – jesteś zwycięzcą”. – Więc chcę to wszystko im zadedykować i wierzę, że w następnym meczu też będę walczył do końca – „zakończył ze łzami w oczach Kubot”.

Dopóki walczysz…

Od czasu reportażu o trzech muszkieterach – Kasprzykowskim, Michałowskim i Sędrowskim – aktorach pewnego filmu, przyjaciołach ze studiów, którym zamarzyło się zrealizowanie w Lublinie artystycznie nadziejodajnego co do sukcesu projektu, od tego dziennikarskiego zapisu emocji, który ukazał się na łamach Magazynu Kuriera Lubelskiego, maniacy mogli śledzić komunikaty o kolejnych zdarzeniach. I potem… Od decyzji Andrzeja Wójcika, ówczesnego szefa Klubu Graffiti, ładnie wspomnianego przez Bartka w wywiadzie dla Gazety Telewizyjnej GW (20-26 maja), że zajmie się produkcją Kamieni… Od odnotowania pierwszych, popremierowych sukcesów fantastycznie wszędzie odbieranego spektaklu. Od tego płynnego momentu – gdzieś pomiędzy wrześniem 2006, datą premiery. a początkami roku następnego, w zasobach internetowych notek, zapowiedzi, zachęt, komunikatów (licząc publikowane potem na łamach) uzbierało się ok. 20). Od tych wszystkich momentów, nawet jeśli co nieco rutynowo traktowanych. Kamienie stały się rodziną. Słodkim mlecznym – jak wiecie – obowiązkiem. Kanonem ze kanonicznej, tu irlandzko-polskiej bazie. A tak swoją drogą, czy zdajecie sobię sprawę, jak to dużo dwie dychy info na możliwości codziennej gazety?

Czy wiecie przy tym, że potem przyszła epoka Sceny Prapremier InVitro i przeflancowania produkcji Graffiti na grunt tego teatru z CK? A co za tym idzie – dziesiątków zapowiedzi, zachęt, żeby Kamieni w kieszeniach błyszczały, były znowu pięknie przez kolejne pokolenia odbiorców dostrzegane?

Kiedyś ktoś próbował nam, wówczas młodym, wciskać, że autorem równie starej, co pięknej sentencji Sukces ma wielu ojców, porażka jest sierotą był amerykański prezydent John F. Kennedy. Zapewne to bzdura. Dużo bardziej pewne, że wielość ojców sukcesu lubelskich Kamieni w kieszeniach przeszła wczoraj w fazę intensywnego pączkowania. Dowody na ekranie.

Radostki-smuteczki – w domu.

Kategorie:

Tagi: /

Rok: