Zator na Felinie

Ci, którzy w sobotę o północy wychodzili z kozienaliowego koncertu zespołu Myslowitz w muszli, szczególnie osoby nie zamieszkałe w pobliskim miasteczku akademickim, odczuły konkurencję feliniady na własnej skórze. Prawie do żadnego z systemów taksówkowych nie można się było dodzwonić. Sądzono nawet, że wszystkiemu jest winna burza, która przeszła nad Lublinem dwie godziny przed koncertem. Kiedy reporterowi Kuriera po wielu próbach udało się wreszcie wezwać taksówkę, jej kierowca wyjaśnił przyczynę całej sytuacji. Z koncertu „Disco w Polu” powracał z Felina do śródmieścia wielotysięczny tłum (niektórzy – zapewne z przesadą – mówili nawet o 30-tysięcznej publicznosci) i wszyscy naraz pragnęli wezwać taxi. Sama nocna komunikacja sprawy nie rozwiazała.

Sobotni występ Marcina Millera i jego Boys oraz innych gwiazd disco polo nie dał się stylistycznie połączyć z koncertem np. punkowej Armii następnego dnia. Wycieńczone weselnymi rytmami widzowie nie akceptowali jakoś zmiany jakości brzmień i niedzielne granie „Muzyki bez granic” skończyło się bardzo szybko. Na Felinie pozostał smutny, wyglądający jak pogorzelisko i istnym miasteczkiem pustych namiotów z piwem. TAM

Kategorie:

Tagi: /

Rok: