Złoty Marian Josicz

Dziś, w piątek o godz. 18 w Teatrze Muzycznym odbędzie się niezwykły jubileusz. Jak go tak nie nazwać, skoro tak uwielbiany przez lubelską publiczność Marian Josicz obchodzić będzie 50-lecie pracy twórczej i pobytu na scenie i to występując jako Tewje Mleczarz w musicalu „Skrzypek na dachu”, który wciąż, po ponad 220 przedstawianiach jest w repertuarze teatru, podobnie jak spektakle nowsze, chociażby „Księżniczka Czardasza”, w których jubilat brawurowo gra.

Złoty jubilat Marian Josicz w Teatrze Muzycznym, wcześniej znanym jako Operetka Lubelska, jest od zawsze. Kiedy dobrze ponad 20 lat temu „odchodził” na emeryturę, miał w Lublinie na swym koncie ok. 50 ról, a przecież to po tym życiowym progu zagrał w „Skrzypku na dachu”, a i zapisał na koncie świetną kreację Horodniczego w „Rewizor jedzie”, który miał ponad setkę przedstawień. Powtarza, że rolę Tewjego lubi ogromnie. – Dlatego, że jest napisana na granie z ogromnym wnętrzem. Cały swój środek trzeba zaangażować, żeby wydobyć bolesne, przykra nastroje Tewiego i jego niezwykły, życiodajny optymizm. To prawdziwy człowiek i nie raz i nie dwa trzeba się z nim popłakać na scenie – mówi aktor. Po starcie w Warszawie, w naszej operetce zadebiutował w komedii muzycznej „Roxy” w 1961 r. Szybko został pierwszym amantem teatru. Zaczęło się od roli Andrzeja Bałaszowa w „Niespokojnym szczęściu”. Publiczność od razu go zaakceptowała. Potem amanci posypali się jak z rogu obfitości: Adam z „Ptasznika z Tyrolu” i tytułowy „Sztygar”, Boni w „Księżniczce Czardasza” (dziś gra w niej starego, ale dziarskiego księcia), Daniło w „Wesołej wdówce”, Tassilo w „Hrabinie Maricy”… Z czasem zaczęto go zapraszać poza Lublin, a u nas zagrał gościnnie w „Ludowej szopce polskiej” w Teatrze Lalki i Aktora. Przez 50 lat przebywania na scenach Lublina i całej Polski uzbierało mu się ok. 150 ról, z czego co najmniej setka to role główne.

Marian Josicz spytany nie tak znów dawno przez Kurier, jak to się robi, że można być przez pół wieku aktywnym na scenie, odpowiedział: – Trzeba ten zawód kochać i tyle. Gdybym wiedział, że głos mi szwankuje, że nie mam akceptacji widzów, zrezygnowałbym, bo po co się wtedy pętać po scenie? – pytał. Było to już jakiś czasu temu, na długo przed dzisiejszym jubileuszem, więc dodał: – Gdy to poczuję, odejdę natychmiast, ale może jednak do 50-lecia pracy scenicznej dotrwam, takie role jak Tewiego ułatwiają mi w to uwierzyć.

I dotrwał, czego jemu i nam gratulujemy. Nam dlatego, że oglądanie Mariana Josicza na scenie to wciąż wielka przyjemność. Dziś nas ona czeka!

Kategorie:

Tagi: / / /

Rok: